19 kw. Wypas specjalnego znaczenia. W rewitalizacji delty Nidy pomogą … koniki polskie i krowy.
Wydawać by się mogło, że dla tych krów to zwykły wypas. Jednak tu, w Umianowicach, zwierzęta mają znacznie poważniejsze zadanie. 23 krowy rasy polskiej czerwonej zostały zatrudnione przez pracowników Zespołu Świętokrzyskich i Nadnidziańskich Parków Krajobrazowych do pomocy przy rewitalizacji śródlądowej delty rzeki Nidy.
– Bydło ma głównie na celu wyjadać roślinność i tworzyć siedliska dla ptaków – tłumaczy Katarzyna Bień z Zespołu Świętokrzyskich i Nadnidziańskich Parków Krajobrazowych.
Krowy tej rasy, jak też koniki polskie świetnie radzą sobie pod gołym niebem przez cały rok. – Szczególnie konik polski ma bardzo twarde rogi kopyt. Doskonale rozgrzebują korzenie zjadają rośliny inwazyjne – podkreśla Dariusz Wiech z ZŚiNPK.
Zwierzęta należą do ras zagrożonych wyginięciem. Na szczęście… – Nasze bydło lokalne, polskie cechuje niesamowita wytrzymałość, świetnie wykorzystują paszę, świetnie sobie radzą nawet na trudnych terenach – mówi Katarzyna Bień.
A mimo to hodowców polskiej czerwonej w Świętokrzyskim jest zaledwie kilku.
Na hodowlę owiec rodzimej rasy – czarnogłówki zdecydował się Grzegorz Szymański. W powiecie pińczowskim jest jedyny. Pan Grzegorz prowadzi zrównoważony chów. Chodzi o to, że głównym celem nie jest zysk, ale dobrostan zwierząt. A to wprost przekłada się na jakość mięsa. Mimo dopłat na hodowlę ras zagrożonych decyduje się niewielu. A to błąd – podkreślają eksperci.
– To jest też możliwość przyciągnięcia turystów, bo musimy włączyć koło napędowe. Sery wytwarzane z mleka krów polskich czerwonych są absolutnie bezkonkurencyjne, jeśli chodzi o jakość i skład – zaznacza Wojciech Rasiński z Polskiej Federacji Hodowców Bydła i Producentów Mleka.
Chociaż krowy dają mniej mleka, to jego skład jest fenomenem niedocenianym na polskim rynku. – Naukowcy wykazali, że wariant tej kazeiny w typie A2, czyli najbardziej prymitywnym, o wiele lepiej się trawi. Człowiek nie ma tyle problemów na tle alergii pokarmowych – podkreśla Katarzyna Bień.
Szacuje się, że w Polsce ich populacja to zaledwie 2,5 tysiąca sztuk. Hodowcy podkreślają, że sytuację mogłyby odwrócić dopłaty. – Wypłacane tym hodowcom, którzy podejmują trud utrzymania tego rolniczego krajobrazu regionu świętokrzyskiego – mówi Wojciech Rasińki.